Pewien mnich przyszedł kiedyś do swojego dawnego mistrza pochwalić się, że spędził dziesięć ostatnich lat na nauce zen. Zapukał do jego skromnej chatki, mistrz otworzył mu i zaprosił do środka. Gdy już dopili herbatę, mistrz spytał byłego ucznia: „Czy wszystkiego już się nauczyłeś?”. „Tak, mistrzu. Uważam, że zgłębiłem już tajniki zen”. Wtedy mistrz zadał kolejne pytanie: „A po której stronie wycieraczki pozostawiłeś swoje buty?”. Uczeń zastanawiał się przez chwilę, aż w końcu ze zrezygnowaniem odparł: „Nie wiem”. „Więc ostatnie dziesięć lat Twojego życia poszło na marne”. Ta krótka anegdota pokazuje, że nie inaczej jest z nami, opodatkowanymi członkami społeczeństwa. Jeśli nie wiesz wszystkiego o podatkach, wystarczy jeden błąd, aby fiskus stwierdził, że musisz wypełnić PIT od nowa.
PIT a medytacja
Wypełnianie PITu i medytacja? Czy można znaleźć bardziej absurdalne zderzenie zjawisk? Nie istnieje nawet taka podatkowa ulga za 2012 rok, która zakładałaby, że obywatelowi należy się zniżka z racji jego higieny wewnętrznej. Ulga internetowa, prorodzinna, dla samotnie wychowujących dziecko. Te sytuacje nie kojarzą się z ascezą, oddzieleniem od innych, szukaniem własnego „Ja”. I nic z tym nie zrobimy. Ale od mistrzów zen oraz wszelkich zdobyczy wschodniej kultury, powinniśmy czerpać skrupulatność, dokładność i uwagę, aby przypadkiem żadna z tych ulg nam nie umknęła. W tym celu, prócz codziennej medytacji, o ile opodatkowany i zalatany obywatel może sobie na taki luksus pozwolić, radzimy chociaż kilka razy, przed wypełnieniem PITu, przejrzeć dokładnie strony podatkowe, by być na bieżąco. Wtedy naszej mistrzowskiej uwadze nie umknie żadna zniżka.
Niskie zarobki i wysoka kultura osobista
W życiu warto doszukiwać się niebanalnych połączeń. Jeśli cierpimy biedę lub zatrudniają nas tylko do prac sezonowych, cieszmy się z tego! Bieda hartuje, daje nam czyste spojrzenie i minimalizuje potrzeby. Wciąż żyjemy, chociaż jemy konserwy. Dla niepokornych duchów i ludzi przeznaczających większość czasu na medytację, wulgarnie nazywaną w naszym kręgu kulturowym „lenistwem”, troskliwe państwo ustaliło zjawisko, jakim jest kwota wolna od podatku. Jeśli zbierając truskawki lub pieląc ogródek samotnej kobiecinie zarobiliśmy przez cały rok 3091 zł i ani grosza więcej, jesteśmy wolni od podatku. A słynne porzekadło mówiło: w życiu pewna jest tylko śmierć i podatki. To drugie można czasem oszukać metodą ascezy, ale dla uniknięcia pierwszego należałoby skupić się na tak głębokiej medytacji, na którą nasz porywisty, europejski duch nie może sobie raczej pozwolić. Ale zawsze jest szansa, że w następnym roku rozliczeniowym uznamy za zbytek nawet konserwy.